Tradycji po raz kolejny stało się zadość. Kamazy znowu zdominowały Rajd Dakar, odnosząc w nim następne wspaniałe zwycięstwo.
W jego tegorocznej odsłonie, która odbyła się w dniach od 6 do 20 stycznia, dwie z fabrycznych załóg firmy znalazły się bowiem na podium – zajęły na nim miejsca pierwsze i trzecie. Trzecia z fabrycznych załóg dotarła natomiast do mety na miejscu dziesiątym.
Przygotowana w tym roku edycja stanowiła już 40. wydanie tej kultowej imprezy, która początkowo nazywała się Paryż-Dakar, gdyż zaczynała się w stolicy Francji i następnie biegła przez Afrykę. Perturbacje polityczne, a przede wszystkim brak gwarancji możliwości zapewnienia uczestnikom absolutnego bezpieczeństwa, spowodowały jednak, że dekadę temu organizatorzy postanowili ją przenieść do znacznie bardziej spokojnej Ameryki Południowej. Może powyższe stanowiło pewne zerwanie z wytworzoną wcześniej legendą, ale od samej strony sportowej wcale nie wyszło rywalizacji na gorsze. Wręcz przeciwnie – bezdroża Ameryki nieraz okazują się być o wiele trudniejsze niż bezdroża Afryki. Ten wzrost stopnia trudności jedynie zaś podnosi atrakcyjność całego przedsięwzięcia. A od strony czysto komercyjnej powyższego przecież dotyczy kwestia. Niemniej jednocześnie – jak dawniej – rajd ten stanowi bardzo duże wyzwanie dla biorących w nim udział ludzi i sprzętu. W przypadku tego ostatniego, przy tak nieraz wręcz ekstremalnych warunkach eksploatacji, istnieje zatem niesamowita możliwość przebadania szeregu nowych rozwiązań i technologii, jakie w wykonaniach seryjnych zostaną skomercjalizowane dopiero za pewien czas.
Trasa jubileuszowej – 40. edycji Dakaru, wliczając wcześniejsze edycje historycznego Paryż-Dakar, przebiegała przez trzy państwa Ameryki Południowej – Peru, Boliwię oraz Argentynę – i składała się z 14 etapów. Ogółem zostały do niej zgłoszone 344 pojazdy, w tym: 143 motocykle, 50 quadów, 92 auta osobowe, 14 pojazdów klasy UTV oraz 44 ciężarówki. Długość trasy wynosiła:
- dla załóg samochodów – 8792 km, z czego 4339 km stanowiły odcinki specjalne;
- dla motocyklistów i quadowców – 4134 km odcinków specjalnych.
Fabryczny zespół Kamaz Master wystawił w Dakar 2018 cztery załogi. Poszczególne egzemplarze były obsadzone przez następujących zawodników:
- numer startowy 500 – Eduard Nikolajew, Jewgenij Yakovlev, Vladimir Rybakov;
- numer startowy 502 – Dmitrij Sotnikov, Ruslan Akchmadiejew, Ilnur Mustafin – pilotem Sotnikowa pozostał więc Rusłan Achmadiejew, a podobnie jak w Silk Way Rally w roli pokładowego mechanika wystąpił Ilnur Mustafin;
- numer startowy 503 – Airat Mardiejew, Aydar Belyaev, Dmitrij Svistunov;
- numer startowy 515 – Anton Szibałow, Dmitrii Nikitin, Ivan Romanov.
Wykorzystywane tu były Kamazy w dwóch specjalnych wersjach. Dmitrij Sotnikow prowadził testowaną nową odmianę 43509 z 6-cylindrowym, rzędowym, 12,5-litrowym silnikiem Caterpillar/Gyrtech, zbudowaną z myślą o nadchodzących normach homologacyjnych – regulaminie, który będzie obowiązywał od Dakaru 2019. Napęd typu 4326 zapewniał z kolei 8-cylindrowy, widlasty, 16-litrowy silnik wysokoprężny Liebherr. Cechuje się on mocą maksymalną 1000 KM, pozwalając na uzyskanie przyspieszenia od 0 do 100 km/h w czasie zaledwie 11,5 sekundy. Do przeniesienia napędu służy skrzynia 16-stopniowa.
Liderami tego zespołu byli Eduard Nikołajew oraz Ajrat Mardiejew, wspierani przez kolejną wschodzącą gwiazdę – Dmitrija Sotnikowa. Wszyscy pochodzą z Tatarstanu i mieli za zadanie poprowadzić drużynę do kolejnej wygranej. I cel ten osiągnęli.
Imprezę zaczął start w Limie, do której załogi powróciły po pięcioletniej przerwie. Metę po raz pierwszy wyznaczono w miejscowości Cordoba w Argentynie.
Rywalizacja w kategorii ciężarówek należała do niezwykle twardych i zaciętych, a końcowe zwycięstwo w niej Kamaza wcale z początku nie wydawało się takie oczywiste. Tę temperaturę walki umiejętnie wzmacniały i podsycały inne drużyny. Już zresztą przed samym startem wielu fachowców zwracało uwagę, że chociaż Kamaz Master dysponuje bardzo dobrym sprzętem, lecz w tej sferze inni nie pozostają daleko z tyłu. Jako godnych przeciwników sami Rosjanie wskazywali m.in. zawodników jadących IVECO, MAZ-ami oraz Tatrami. I w tych rachubach się nie pomylili. Szczególnie twardo naciskali właśnie zawodnicy w MAZ-ach i IVECO. MAZ zresztą po raz pierwszy w historii rajdu wygrał etap. Stało się to po 11. odcinku, czyli w środę 17 stycznia. Przy tej okazji kierowca najszybszego MAZ-a – Siergiej Wiazowicz z fabrycznego zespołu MAZ-SPORTavto – wspiął się wówczas na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Trzy dni wcześniej, tzn. w niedzielę 14 stycznia miało natomiast miejsce pierwsze zwycięstwo nowego Kamaza – tego dnia zapewnił je drugi w Dakar Rally 2017 Dmitrij Sotnikow. Jego premierowy Kamaz – typ 43509 na szlaku do Tupizy okazał się o 5 minut szybszy od IVECO prowadzonego przez Federico Villagry. Ajrat Mardiejew i Eduard Nikołajew wprowadzili zaś wtedy dwa kolejne Kamazy do czołowej czwórki.
Rywalizacja na trasie okazała się nie tylko trudna oraz zacięta, ale i naznaczona poważnymi problemami. O takich kłopotach przykładowo świadczy fakt, że jedna z fabrycznych załóg Kamaza – prowadząca egzemplarz oznaczony numerem 515 – musiała się wycofać z trasy. Anton Szibałow, Dmitrij Nikitin i Iwan Romanow zostali mianowicie wykluczeni z Rajdu Dakar po etapie do Chilecito. Czternasta w klasyfikacji drużyna miała kłopoty techniczne po pożarze ciężarówki poprzedniego dnia, wskutek czego ominęła punkty kontrolne. Ominięcie waypointów tradycyjnie oznacza jednak tylko karę czasową. Kamaz Master poinformował wtedy w komunikacie prasowym, iż uważa wykluczenie za zbyt surową karę, a zespół został znacznie osłabiony. Tym bardziej, że Szibałow pełnił rolę szybkiego serwisanta pozostałych trzech samochodów Kamaza. W tej sytuacji części zamienne załadowano na auto Dmitrija Sotnikowa.
Końcowy triumf Kamaz Master stał się całkiem realny pod sam koniec imprezy, gdyż dopiero po 12 etapie na prowadzeniu znajdował się Kamaz z numerem bocznym 500 oraz załogą w składzie Eduard Nikołajew, Jewgienij Jakowlew i Władimir Rybakow. To prowadzenie objęli dzięki trzeciej lokacie na etapie w czwartek 18 stycznia. Na drugim miejscu w klasyfikacji generalnej – ze stratą zaledwie sekundy – byli w tym momencie Federico Villagra, Ricardo Torlaschi oraz Adrian Yacopini z IVECO, a na miejscu trzecim znalazł się MAZ, w którym jechali Siergiej Wiazowicz, Paweł Haranin oraz Andrij Żyhulin.
Ostatecznie w zmaganiach w klasie ciężarówek zwyciężył Kamaz z numerem startowym 500, prowadzony przez Eduarda Nikołajewa. Tym samym odniósł on już swój trzeci triumf w Dakarze. Ten trium zawdzięcza m.in. temu, że jako jedyny kierowca spośród czterech uczestniczących pojazdów fabrycznych Kamaza zdołał uniknąć poważniejszych strat czasowych na początkowych etapach maratonu, przy czym liderem w nim był zaledwie od dwóch dni. W dodatku musiał jeszcze odeprzeć niespodziewanie późne wyzwanie, jakie pojawiło się ze strony kierowcy grupy De Rooy IVECO – wspomnianego Federico Villagry, który nawet na krótko objął prowadzenie, a następnie – przed dwoma ostatnimi etapami był jedynie o sekundę za Rosjanami. Niestety finalnie ta argentyńska ofensywa zakończyła się niepowodzeniem wskutek awarii skrzyni biegów w przedostatnim dniu. W rezultacie pozwoliła Nikołajewowi na w miarę spokojne dotarcie do mety i odniesienie sukcesu w klasyfikacji generalnej. Niemniej to właśnie te poważne przeciwności u Villagry spowodowały, że drugie miejsce mógł zająć Siergiej Wiazowicz w MAZ-ie, który przybył na metę aż prawie cztery godziny po zwycięzcy. Trzecie miejsce przypadło z kolei koordynatorowi drużyny Kamaza – Ayratowi Mardiejewowi. Był on wcześniej mistrzem Dakaru, a teraz znalazł się w pierwszej trójce, mimo że do Nikołajewa stracił ponad pięć godzin. Jednocześnie wielki pech Federico Villagry z De Rooy IVECO nie oznaczał, że walka tej drużyny całkowicie poszła na marne. Zwycięstwo na ostatnim etapie odniósł bowiem inny kierowca tego zespołu – Ton van Genugten, który swoją drogą w tegorocznym rajdzie zanotował w sumie aż cztery etapowe zwycięstwa w terenie.
Generalnie całą rywalizację w kategorii ciężarówek ukończyło zaledwie 18 załóg, przypomnijmy z 44 startujących.
Odnosząc 15 zwycięstwo w 18 startach w rajdzie Dakar fabryczny zespół Kamaza – Kamaz Master w kategorii ciężarówek praktycznie go w pełni zdominował, a ta dominacja trwa od początku tego stulecia. Wszystko zaczęło się od zwycięstwa Władimira Czagina pod piramidami w Kairze w roku 2000. Od tego momentu zwycięska passa rosyjskiej marki została przerwana jedynie trzykrotnie: w latach 2007, 2012 i 2016. Chociaż w międzyczasie Czagin, nazywany nawet „Carem” po swoim rekordowym siódmym triumfie, zakończył karierę, lecz ma godnych siebie młodych następców. Eduard Nikołajew pierwsze zwycięstwo odniósł w 2013 roku, zanim ukończył 30 lat, podobnie jak jego kolega z zespołu Ajrat Mardiejew w 2015 roku.
Na koniec warto prześledzić dotychczasowe imponujące już osiągnięcia Eduarda Nikołajewa w Rajdzie Dakar:
- 2017 rok – pierwsze miejsce i cztery zwycięstwa etapowe;
- 2016 rok – siódme miejsce i trzy zwycięstwa etapowe;
- 2015 rok – drugie miejsce i sześć zwycięstw etapowych;
- 2014 rok – trzecie miejsce i jedno zwycięstwo etapowe;
- 2013 rok – pierwsze miejsce;
- 2012 rok – wykluczenie po piątym etapie;
- 2011 rok – trzecie miejsce;
- 2010 rok – pierwsze miejsce (mechanik Czagin);
- 2009 rok – drugie miejsce (mechanik Czagin);
- 2007 rok – drugie miejsce (mechanik Mardiejew);
- 2006 rok – osiemnaste miejsce (mechanik Reshetnikov).